Bohaterowie, którzy zginęli za Polskę
1 sierpnia 1944 roku o godzinie 17:00 (godzina „W”) wybuchło Powstanie Warszawskie, które trwało kolejne 63 dni. Stanęło do niego ok. 50 tysięcy żołnierzy przydzielonych do różnych konspiracyjnych zgrupowań rozstawionych w poszczególnych dzielnicach Warszawy. Pierwotnym terminem rozpoczęcia walki z okupantem miał być 29 lipca 1944 roku, jednak został on odwołany i przełożony na 1 sierpnia, niestety rozkazy dostarczane przez łączników dotarły do poszczególnych komórek w ostatniej chwili co spowodowało, że jedynie część żołnierzy mogła wziąć udział w powstaniu.
Jednymi z najbardziej znanych ludzi biorących udział w Powstaniu byli Antoni Chruściel ps. „Monter” oraz Tadeusz Komorowski ps. „Bór”. Uważam jednak, że mimo faktu iż byli świetnymi dowódcami i ważnymi osobistościami, to nie oni jednak najbardziej zasługują na nazwanie ich bohaterami. Bohaterami są wszyscy ludzie, którzy nie tylko podjęli walkę o ojczyznę ale do tego udzielali pomocy poszkodowanym czy roznosili prasę w tamtejszych czasach. Ludzie, którzy w tym czasie wykonywali zwykłe przydatne czynności powinni, według mnie zostać najbardziej docenieni. W większości byli to ludzie młodzi, mający przed sobą wiele lat życia, niejednokrotnie były to dzieci czy nastolatkowie, którzy specjalnie zawyżali swój wiek, aby móc wziąć udział w walce z wrogiem. Kobiety, mimo że uważane za słabszą płeć, pełniły służbę nieraz całodzienną w czerwonym krzyżu, pomagały w akcjach gaśniczych, stawały się łączniczkami oraz chwytały za broń i strzelały do niemieckich żołnierzy.
Nieważne kim byłeś, liczył się cel
Do grup konspiracyjnych, czerwonego krzyża i innego rodzaju podobnych zbiorowości byli wcielani wszyscy chętni, nieważne było czy miało się 18 lub 50 lat, płeć również nie grała roli, najważniejszą rzeczą była umiejętność posługiwania się bronią oraz chęć bronienia i oddania życia za ojczyznę.
W szeregach armii znalazło się dużo nastoletnich dziewcząt i chłopców chcących walczyć wraz ze starszymi żołnierzami. Organizowane były ćwiczenia dla osób pragnących nauczyć posługiwania się bronią, większość ze zgłaszających się osób miało jakieś pojęcie na ten temat, ponieważ byli przed powstaniem częścią grup harcerskich. Poza pomocą militarną, młodzi stawali się kurierami, zdobywali jedzenie oraz pomagali budować barykady. Nierzadko zawyżali swój wiek żeby zostać przyjętym do oddziału i móc walczyć o Polskę. Pomoc dzieci powstańcom i sanitariuszom przybierała przeróżne formy, jedni gotowali w kuchniach polowych i zdobywali środki sanitarne, drudzy robili domową lemoniadę, a następnie rozdawali spragnionym i zmęczonym żołnierzom – mimo iż wydaje się to mało pomocne w obliczu wojny, dla dzieci które jeszcze niedawno wiodły beztroskie życie, było to coś bardzo ważnego i robiły co w ich mocy, by przysłużyć się jakimś sposobem osobom walczącym o wolność i często oddającym za nich życie. Starsi młodzieńcy czy też osoby chylące się ku starości także zasługują na największy szacunek, chwytali za broń ludzie, którzy dopiero co ukończyli szkołę i poświęcali swoją przyszłość, by bronić narodu. Zostawiali rodziny, małżonków i partnerów wierząc, że będą w stanie kiedyś do nich wrócić. Niestety, nie wszystkim się to udało.
Zaraz za żołnierzami najbardziej potrzebne były pielęgniarki i sanitariuszki, które miały jakiekolwiek pojęcie w sprawie opatrywania ran i pomocy rannym. „Praca” w Czerwonym Krzyżu nie była łatwa, potrafiła ciągnąć się w nieskończoność bo rannych wciąż przybywało, a w dodatku z dala słyszało się wystrzały. Na miejsce opatrzonego żołnierza pojawiało się kilku kolejnych, nieraz byli to też Niemcy, który mimo całej sytuacji również dostawali jedzenie, picie oraz pomoc medyczną. Jadło się to co znaleziono, ubrania nie były prane przez długie tygodnie, a mimo to nadal była nadzieja i chęć niesienia pomocy. Większość sanitariuszek było młodymi dziewczynami, które w zastraszającym tempie z uczenia się znienawidzonego przedmiotu przeszły do opatrywania najokropniejszych ran swoim kolegom, którzy podjęli się walki. Jak opowiada jedna z młodych dziewczyn – Hanna Stadnik, pseudonim „Hanka” bywały też spokojne chwile, lecz nie na długo: „Doskonale pamiętam jedno ze swoich ogromnych przeżyć… Był taki moment, że przez kilka godzin była cisza. Nic złego się nie działo. Nagle ktoś wpada do naszego punktu sanitarnego i mówi: „Ranny jest! Dziewczynki, ranny jest!”. Z siostrą szybko bierzemy nosze, bierzemy nasze torby i idziemy do parku Dreszera. Patrzę, a tam leży mój kolega – Leszek Kulawiński ps. „Leszek”. Miał niespełna dziewiętnaście lat, w tym roku [1944] zrobił maturę. Żeśmy się nawet w tym samym parku, w parku Dreszera, w którym teraz leżał, ganiali w berka. Podbiegamy do niego z siostrą, patrzymy, a on biały. Ani nie ma ran, ani krwi nie widać. Siostra łapie go za rękę, sprawdza mu tętno. Ja klękam, podkładam mu rękę pod głowę… I niestety mózg wypłynął mi na rękę.”
Podsumowując, bohaterem Powstania Warszawskiego można nazwać każdego człowieka, który podjął się walki i poświęcał się wiedząc, że nic nie zwróci mu utraconych rzeczy i czasu. Uważam, że tacy ludzie zasługują na ogromny szacunek i pamięć o nich. Oddali życie, aby ich rodziny czy przyszłe pokolenia mogły żyć w świecie, może nie do końca idealnym, ale zdecydowanie lepszym niż ten, który był ich codziennością i koszmarem.
,,Mieliśmy osiemnaście lat i zaczęliśmy miłować świat i istnienie; kazano nam do tego strzelać. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serca.”- Erich Maria Remarque.
Roksana Kobiela